I jeszcze Lorraine Newell, jej siostra przyrodnia. Od początku nie darzyła Bentza Co teraz? Do cholery, co ma teraz robić? Nasypała karmę Chii, pogadała z nią, a potem, niespokojna, weszła na bieżnię. Poczeka, spotkanie z rodziną. Cały ten melodramat. Wszystkie te sekrety. Wszystkie te cholerne niedomówienia. Nic dziwnego, że co chwila ktoś z Montgomerych dostosował świra. Czas to przerwać. Czas w końcu odzyskać równowagę. Przepędzić demony. Adam Hunt jest teraz jej psychoterapeutą i na pewno potrafi jej pomóc. A ona musi komuś zaufać. Nie policji. Nie swojej rodzinie. Nie własnemu umysłowi. Ani nawet nie Kelly. Więc zamierzasz wyspowiadać się jakiemuś zupełnie obcemu człowiekowi? Caitlyn usłyszała ironiczny głos Kelly. Jesteś wariatką. Autentyczną wariatką. Tak jak babcia! - Przestań! - krzyknęła, uderzając pięścią w kierownicę. Zatrąbił klakson i aż podskoczyła. Ogarnął ją straszny gniew. Miała naprawdę dość własnych lęków i wątpliwości. Dłużej nie będzie już tego znosić. Nie będzie już ofiarą. Przez lata była więźniem własnego umysłu i ma tego dość. Adam Hunt mógł się okazać jej zbawieniem albo zgubą, ale ważne, że w ogóle był. Bo to jej jedyna nadzieja. Wysiadła z samochodu. I zanim zdążyła zmienić zdanie, weszła tylnymi schodami do gabinetu Adama. Drzwi były uchylone. Zastukała delikatnie; drzwi skrzypnęły i otworzyły się same, odsłaniając pusty, pogrążony w mroku pokój. Przeszedł ją dreszcz. Może to ostrzeżenie, że nie powinna tu przychodzić, nie powinna przekraczać tego progu? Nie, co za bzdury! Po prostu przyszła kilka minut przed czasem. I była zdecydowana zmienić swoje życie. Dzisiaj. Zanim utraci te resztki zdrowia, które jeszcze zachowała. Lepiej poczekaj na krześle w korytarzu, tam gdzie zawsze czekają pacjenci. Kącik był przytulny. Na stoliku leżały porozrzucane czasopisma i można było napić się zimnej wody. Wiedziała, że Adam spodziewałby się tam ją zastać. Ale dzisiaj wbiegła tylnymi schodami i nie widziała powodu, żeby trzymać się utartych zwyczajów. Dzisiaj była nową osobą. Odważną, nie zahukaną. Zdecydowaną, nie nieśmiałą. Weszła do ciemnego pokoju. Na stole stały puste kubki po kawie, a w koszu, dyskretnie schowanym za kanapą, leżały zmięte chusteczki. Czy to te, które ona wyrzuciła podczas ostatniej wizyty? Czy Adam miał jeszcze innych pacjentów? Usłyszała skrzypnięcie i odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła. Duchy, pomyślała. Lucille mówiła jej, że jeśli się mocno skoncentruje, tak mocno, że żaden dźwięk, nawet bicie własnego serca, nie rozproszy jej uwagi, to usłyszy je. Adama wciąż nie było. Pociągnęła palcem po jego biurku i zastanowiła się, co on sobie o niej myśli, co zanotował na jej temat i na temat jej rodziny. Czy myśli, że ona traci rozum? Jego notatniki leżały na wierzchu. Wystarczyło wyciągnąć rękę i przeczytać. Dlaczego nie? Przeczyta tylko o sobie, to przecież nic takiego. W końcu to jej życie. Przygryzając wargi, wzięła notatnik leżący na samym wierzchu, ale usłyszała kroki na schodach i zaraz go rzuciła, jakby parzył jej palce. Szybko podbiegła do kanapy i właśnie zdążyła usiąść, gdy Adam wszedł do pokoju i zapalił światło. Na jej widok cofnął się zaskoczony. - Caitlyn? - Spojrzał na zegarek. - Nie miałem pojęcia, że się spóźniłem. O Boże, ból... nie mogę oddychać! Pomocy! Nich ktoś mi pomoże! Przestała walczyć, W zasadzie nie miała mu tego za złe. Ich związek był trudny, choć chwilami bardzo Odwrócił się w stronę zarośli z pustymi rękami. Trzask! nic, zupełnie nic. Prasa naciskała na rzecznika policji, nie wspominając już o tym, że O1ivia nie dawała za wygraną. Skoro ona ma utonąć, zabierze wariatkę ze sobą! OUvia Stał tam jeszcze chwilę, usiłując zrozumieć, co się z nim dzieje. Nie wierzył, że traci Czuł pulsowanie aż w mózgu. Najpierw wizje, a teraz to? Rzecz w tym, że odstawił je miesiąc temu. – Więc ona nie żyje? Ta, która cię prowokowała? – Nie wierzyła własnym uszom.
chodziło już tylko o zasady opieki nad córką. – poszli wtedy na kawę w studenckiej kafejce. ich zerwanie nie należało do najłatwiejszych.
Jak zwykle odwrócił się w kierunku, z którego dobiegł głos. Nie potrafił - Za kolegów? – Może wpadłabyś napić się czegoś przed snem – zaproponował. –
tylko: fasadę. – Spokój, spokój! Widzę, że nigdy się nie zmienicie. Tylko nie wystraszcie
Opowiedział mu o spotkaniu z dawnym kolegą, o zdjęciach, na których widnieje – Tak, mały hotelik przy Figueroa, niedaleko uniwersytetu, ale nie pamiętam szczegółów. żony. Niesamowitą atmosferę potęgowała gęsta mgła. Bentz był święcie przekonany, że w Jasne. Gdyby miała dość siły, roześmiałaby się w głos. Psycholog nie dotrze do pacjenta, Jeśli jednak za zagadką kryje się kobieta łudząco podobna do jego pierwszej żony, – Więc kto, do cholery, leży w jej grobie? – Pokręciła głową. – Tego już za wiele. Ktoś Hayes masował sobie kark.